Byłam hejterem – „Wszystko, czego pragnęliśmy” Emilly Giffin 4


Emily Giffin pokochałam za „Coś pożyczonego”, jednak to co czułam czytając „Wszystko, czego pragnęliśmy” śmialo można nazwać miłością. Miłością wielką i prawdziwą. Ta książka we mnie trafiła, strzałą przebiła serce i pozostawiła po sobie ślad, który nigdy się nie zabliźni. Ślad, który już zawsze będzie przypominał mi o emocjach, które towarzyszyły mi podczas lektury tej książki. 

A przy okazji jej treść zainspirowała mnie do napisania dzisiejszego tekstu. Tekstu, który nie jest opinią na temat niedawnej premiery, jednak porusza on temat, który był obecny na jej stronach. 

Temat ważny, bo ta książka jest ważna.

Izę poznałam na pierwszym roku studiów. Chodziłyśmy razem na większość wykładów, spędzałyśmy wspólnie przerwy obiadowe i rozmawiałyśmy. O życiu, wyborach, przeszłości i konsewencji naszych czynów. Piszę o tym nie bez powodu. Historia Izy a w zasadzie powód, który sprawił, że zdecydowała się na studia pedagogiczne wstrząsnęły mną bardzo i do dzisiaj, na wspomnienie jej wyznania przechodzą mnie ciarki.

Moi drodzy, Iza była hejterem. I nigdy nie bała się o tym mówić, chociaż wstydziła się tego bardzo. A dzisiaj, kilka lat później, jest szkolnym pedagogiem i pomaga. Nie tylko ofiarom, ale także osobom, które krzywdzą (podkreślając, że obie strony tak naprawdę są ofiarami).

Nie przedłużając, zostawiam Was z opowieścią Izy, która na moją prośbę spisała swoje wspomnienia z nadzieją, że jej doświadczenia zmienią chociaż jedną osobę.

„Cześć. Jestem Iza, mam 29 lat i byłam hejterem.

Gdybym w pewnym momencie się nie opamiętała zniszczyłabym nie tylko pewność siebie, ale także marzenia dziewczynie, która potrafiła być sobą. A ja jej tego zazdrościłam, bardzo zazdrościłam. Zacznijmy od początku. Zawsze chciałam być popularna, lubiana i najfajniejsza. Idąc do liceum całkowicie zmieniłam swoje otoczenie, zmieniłam także samą siebie. Nowy start, nowa ja. Udało mi się. Wszystkie dziewczyny z nowej klasy chciały się ze mną przyjaźnić, a chłopcy umawiać. Wtedy jeszcze tego nie wiedziałam, ale zmieniając garderobę, rezygnując z prawdziwych relacji i odsuwając od siebie wszystko to, co uznałam za obciachowe, straciłam bardzo ważną część siebie. W drugim semestrze do naszej klasy dołączyła dziewczyna, przeprowadziła się z większego miasta i w moich oczach była idealna. Miała wszystko to, czego chciałam -nie tylko fizycznie, ale także psychicznie. Zdawało się, że nie przejmowała się niczym, nie zależało jej na opinii innych i grała na gitarze. Pięknie grała na gitarze. Nie musiała się starać, ludzie sami do niej lgnęli. Poczułam się zagrożona i postanowiłam wkroczyć do akcji. Przecież nie mogła odebrać mi pozycji, na którą pracowałam tygodniami! Zaczęło się od złośliwych docinek w jej stronę, ironicznych uwag i wyśmiewania jej miłości do muzyki. W pewnym momencie przestało mi to wystarczać. Podrzucałam jej karteczki do szafki, przyklejałam teksty na sweter. Takie głupie niewinne żarciki, które (tak mi się wydawało) wcale na nią nie działają. Jednak ja osiągnęłam swój cel – koleżanki z klasy odwróciły się od niej, śmiały i unikały. A chłopcy? Cóż, nadal walczyli o moje względy. Było mi mało, uzależniłam się od krzywdzenia jej. Kupiłam telefon na kartę z nowym numerem i wysyłałam jej anonimowe smsy. Dopiero po latach od tych wydarzeń zauważam drobne zmiany w jej zachowaniu. Cierpiała po cichu. Przerwy między lekcjami zaczęła spędzać na uboczu, do szkoły przychodziła w ostatniej chwili, po zajęciach wychodziła jako pierwsza. Przestała przynosić gitarę. I wiecie co? Ja czerpałam z tego wielką radość i satysfakcję. Pokonałam rywalkę i nadal byłam najfajniejsza. I nadal bym ją tłamsiła, gdyby nie pewna sytuacja… 

Mam młodszą siostrę. Gdy ja chodziłam do liceum, ona była w gimnazjum. Chodziłyśmy do różnych szkół, więc nie znałam jej otoczenia i nie wiedziałam co się dzieje. W pewnym momencie zauważyłam, że Madzia posmutniała, często zamykała się w pokoju, mało się odzywała. A nocami słyszałam, jak płacze. Nie chciała powiedzieć, co się dzieje. Rodzice tłumaczyli to dojrzewaniem. Mnie jednak coś nie pasowało. Skontaktowałam się z jej najlepszą przyjaciółką i wszystkiego się dowiedziałam. Moja siostra była ofiarą hejtu. Moja siostra przeżywała to, co nowa dziewczyna w mojej klasie. 

Wtedy coś we mnie pękło, satysfakcja zmieniła się w obrzydzenie. Radość w niesamowity smutek. Widząc, co dzieje się z moją siostrą zrozumiałam, jakim potworem się stałam. A najgorsze było to, że nie wiedziałam jak z tego wybrnąć.

Jak się skończyła ta historia? Dziewczyna, którą tak bardzo skrzywdziłam przeniosła się (po raz kolejny) do innej szkoły. Wielokrotnie próbowałam się z nią skontaktować, jednak nie chciała mnie wysłuchać. Bardzo żałuję, że nie miałam odwagi jej przeprosić, wtedy gdy jeszcze mogłam to zrobić. 

Jednak jest jeden pozytywny aspekt tej przykrej historii – dzisiaj pracuję w szkole jako pedagog i pomagam dzieciakom, nie tylko tym hejtowanym, ale także hejtującym. Część mnie nigdy sobie nie wybaczy tego, że goniąc za czymś, co wcale nie jest ważne, skrzywdziłam drugą osobę i zgubiłam prawdziwą siebie.”


Dodaj komentarz

4 komentarzy do “Byłam hejterem – „Wszystko, czego pragnęliśmy” Emilly Giffin