Pierwszy rok Madzi 1


Dzień dobry w tę deszczową niedzielę! 🙂 Dzisiaj przychodzę do Was z kolejną odsłoną wpisów z cyklu „Mój pierwszy rok”. Tym razem możemy poznać początki Madzi, której chyba nikomu nie muszę przedstawiać. 🙂

Do zdjęć Magdy wzdycham już od dawna. Zresztą nie jestem jedyna, a jej kadry są dla mnie tak charakterystyczne, że nie muszę patrzeć, kto jest autorem. 🙂

Tekst czytałam z wypiekami na twarzy, o 2 nad ranem, w trasie Sopot – Warszawa. Każdy kolejny dzień na instagramie utwierdza mnie w tym, że to mój drugi dom, a ludzie, których tu poznaje to taka moja przybrana rodzina. 🙂 Madziu, dziękuję Ci za te liczne rozmowy, nie tylko o książkach. Za relacje na żywo (czekam na kolejne!) i za ten błysk w oku, który uwielbiam!

Jeśli jeszcze jakimś dziwnym sposobem nie znacie Magdy, to koniecznie to nadróbcie i zajrzyjcie na jej konto instagramowe. Gwarantuję, że to będzie miłość na wieki wieków!

Nie przedłużając, zapraszam Was do opowieści Magdy o jej początkach:

Pierwszy rok na instagramie przeznaczyłam na szukanie samej siebie i próbowanie różnych stylów. Tu mogłabym tak naprawdę zakończyć, ale nie byłabym tą Magdą, którą jestem. Bo kto mnie zna ten wie, że „krótko, zwięźle i na temat” to nie w moim stylu. A zatem jaki dokładnie był mój pierwszy rok na instagramie? Różnorodny.

Od momentu założenia do pierwszej rocznicy mój instagram przeobrażał się na milion różnych sposobów. Założony zupełnie przypadkiem, na próbę, stał się pewną nową drogą, którą kroczę do dziś. I choć nigdy przesadnie nie widziałam samej siebie w tym miejscu, w którym jestem, to cieszę się, że tę próbę podjęłam. Ale jak sami wiecie instagram założyć łatwo, gorzej go utrzymać i mieć na niego pomysł oraz znaleźć chęci do jego prowadzenia. Na szczęście to wszystko udało mi się po pewnym czasie odnaleźć.

Pierwsze zdjęcie jakie zamieściłam na instagramie przedstawiało – wstrzymajcie oddech! – kokosowy sernik królewski na talerzu! Serio, możecie się już śmiać. Chociaż jakby nie patrzeć był to już pewien zalążek tego, co zdarza mi się wstawiać obecnie. Niejednokrotnie czytałam komentarze, że wodzę swoich instagramowych znajomych na słodyczowe pokuszenie. Pierwsze zdjęcie dawno zostało wykasowane i ślad po nim zaginął, ale wcąż mam je w pamięci. I ten zielony talerzyk… Już wtedy jednak wiedziałam, że interesują mnie jasne zdjęcia i wyraziste kolory. I poniekąd zostało mi to do dziś.

Po pierwszym zdjęciu poleciały kolejne. Koty, jedzenie, rośliny… wszystko jednak takie jakieś bez związku. Wciąż nie potrafiłam określić tego, co najbardziej mnie charakteryzuje. Miałam etap na lifestyle, fit&healthy, catgram, coffegram i inne, ale wciąż szukałam swojej instagramowej drogi. Do tego ta neutralna nazwa: magda.lidia. Dlaczego już wtedy nie wpadłam na to, że mogłabym zamieszczać zdjęcia i recenzje książek? Zmienić nazwę i profil na bliższy czytaniu? Bo tak się złożyło, że miałam wtedy ogromną, antybibliofilską przerwę. Wyobraźcie sobie, że tak ogromną, iż zapomniałam o tym, jak bardzo kocham książki.

Nic jednak nie trwa wiecznie, tak więc i na mnie po kilku miesiącach zmagań z moim chaotycznym profilem przyszło objawienie. Był koniec jesieni i zachciało mi się CZYTAĆ! Udokumentowałam tę chwilę, wrzuciłam na IG i wtedy powoli się zaczęło. Na mój profil zaczęły wchodzić osoby zainteresowane tematyką. Pierwsze komentarze, wymiana grzeczności, parę poleceń… i tak wróciłam do świata, który kocham. Do tego doszły inspiracje zagranicznymi kontami, które są ze mną od samego początki bookstagramowej drogi – @zibaartystone czy @madamereadsalot. Z czasem zmieniłam nazwę, wyrzuciłam stare zdjęcia i zaczęłam na nowo – oficjalnie od 25.10.2015, choć tak naprawdę byłam i obserwowałam wiele kont już wcześniej.

Pierwszy rok to był zatem czas, w którym odnalazłam swoją pasję na nowo. I możecie się śmiać, że to tylko aplikacja ze zdjęciami. Dla mnie to coś więcej. W końcu instagram tworzą ludzie! Nie ukrywam, że jestem szczęściarą, że mogę rozmawiać z tyloma inteligentnymi i ciekawymi osobami. Wymieniać się opiniami, notorycznie inspirować siebie samą i innych. Pierwszy rok to zatem też dla mnie ogromny skok naprzód, dla własnego rozwoju – wielu książek i autorów nie poznałabym, gdyby nie czyjeś szczere rekomendacje.

Druga rocznica za pasem, a wciąż nie straciłam zapału i wciąż mi się chce pisać oraz robić zdjęcia! Zazwyczaj miałam do wszystkiego słomiany zapał, a tu proszę… rozwijam się i nie chcę zwalniać tempa. Ale wywód już kończę bo mogłabym tak bez końca – czyli tyle ile mam zamiar prowadzić swoje bookstagramowe konto! #always”

Do zobaczenia za tydzień! Jak myślicie, kto tym razem opowie nam o swoim pierwszym roku na instagramie? 🙂


Odpowiedz na „MarthAnuluj pisanie odpowiedzi

Komentarz do “Pierwszy rok Madzi