Tytuł: Pasażerka
Autor: Alexandra Bracken
Data premiery: 11.10.2017
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Jak co tydzień w sobotę budzik zadzwonił o nieludzkiej godzinie. Przecieram oczy, idę do kuchni i włączam ekspres. Po paru łykach kawy dzień od razu staje się lepszy. Z uśmiechem na twarzy wyciągam naszą walizkę (jak co tydzień) i pakuję niezbędne rzeczy. Potem biorę torbę dla psa i pakuje trochę więcej niezbędnych rzeczy. Co jak co – dla siebie mogę zapomnieć o paru drobiazgach, jednak w przypadku Api wolę spakować więcej niż mniej. 😉 Gdy już wszystko jest gotowe i nasza trójka (ja, Adrian i Api oczywiście) szykuje się do wyjścia, nad głową zapala mi się przysłowiowa żarówka. KSIĄŻKA! No tak, nie wyobrażam sobie jechania w trasę bez lektury… Tym razem pada na „Pasażerkę”, bo właśnie pasażerką będę przez kolejne sześć godzin jazdy.
Najnowsza książka Alexandry Bracken ma swoją premierę już w środę, 11 października 2017 roku. Nie czytałam wcześniej książek tej autorki, ale od zawsze byłam ich ciekawa. Dlatego po „Pasażerkę” sięgnęłam z bijącym z podekscytowania sercem i niemałymi oczekiwaniami.
Etta Spencer w jednej chwili z bezpiecznego Nowego Jorku trafia do miejsca oddalonego o wiele mil i … lat. Z czasów współczesnych trafia do roku 1776, a jej los zależy od Nicholasa Cartera, mlodego korsarza związanego kontraktem z potężną rodziną Ironwoodów.
Tylko Etta jest w stanie odzyskać pewien tajemniczy przedmiot o niewysłowionej wartości. Jeśli jej się powiedzie, zostanie odesłana do swoich czasów. Ona i Nicholas wyruszają w niebezpieczną podróź po egzotyczych miejscach i w poprzek czasu. Im bliżsi są odkrycia prawdy, tym większego tempa nabiera śmiertelna gra Ironwoodów. Etcie grozi nie tylko rozłąka z Nicholasem, ale i zamknięcie drogi powrotnej do domu…na zawsze.
Wiecie czego żałuję po przeczytaniu tej książki? Żałuję tego, że w moich młodzieżowych czasach nie było takich historii. Naprawdę. I dzisiaj, mając 29 lat, cieszę się, że nie zrezygnowałam z przeczytania tej historii skierowanej do młodszych czytelników.
Pełna niesamowitych przygód i podróży w czasie, po brzegi wypełniona uczuciem, które dojrzewa z każdą kolejną stroną i sprawia, że książkę czytałam z wypiekami na twarzy. Uczuciem, które nie dominuje historii, a pięknie ją dopełnia.
Książka o dojrzewaniu, pokonywaniu własnych słabości, o tolerancji . Z pozoru prosta historia, która kryje w sobie mnóstwo ukrytych mądrości życiowych.
To książka idealna na jesienne wieczory. Wieczory pod ciepłym kocem, przy świecach, z ulubioną herbatą. Dzięki niej wyruszamy w niesamowitą podróż nie tylko po egzotycznych miejsach, ale także w głąb siebie. Historia, która zmusiła mnie do wielu refleksji, która kazała mi się zatrzymać na moment i zastanowić się, jak ja bym postąpiła, i która mimo swojej prostej treści zakorzeniła się we mnie tak głęboko, że ciągle do niej wracam myślami. A jej zakończenie sprawiło, że kręciłam głową z niedowiedzaniem, zastanawiąjąc się dlaczego autorka postanowiła przerwać w takim momencie. Chyba tylko po to, by zmusić czytelnika do rwania sobie włosów z głowy i wyczekiwania na kolejny tom.
Na koniec powiem Wam coś jeszcze – książkę tę będę już zawsze darzyć ogromnym sentymentem nie tylko ze względu na samą historię w niej zawartą, ale także dlatego że miałam zaszczyt objąć ją swoim pierwszym patronatem.
Sięgnijcie po nią koniecznie, dajcie się porwać tej książce i przeżyjcie niesamowitą przygodę na pirackim statku (i nie tylko!)!
Wiele słyszałam na temat tej książki i z niecierpliwością czekam na okazję, kiedy będę mogła ją przeczytać – mam nadzieję, że i mi przypadnie ona do gustu 🙂
Pozdrawiam, she__vvolf 🐺
Mnie jakoś opis książki nie zachęcił. Co innego Twoja recenzja 🙂
pozdrawiam
Jak narazie nie planuję czytać tej książki 🙂 Może keidyś… 😉
Świetna recenzja!:)
Pozdrawiam, Kochana.