Na początku był chaos. Wspólne instagramowe konto, na którym było wszystko – ja, mój narzeczony, nasze wycieczki, widoczki, kawy, herbaty, kwiaty – mam wymieniać dalej?:) W pewnym momencie dodatkowo pojawiły się moje książki, zdjęcia kolejnych moich książek i jeszcze więcej moich książek. Książki zdominowały Nasze konto, ja moim czytaniem zdominowałam Nasze konto.
I przyszedł ten dzień. Dzień, w którym specjalnie pojechaliśmy do Poznania na małe zakupy (buty, które mi się wymarzyły, były dostępne tylko tam ?), odwiedziliśmy małą, meksykańską knajpkę na rynku i rozmawialiśmy. Pamiętam, że wtedy strasznie wiało, a ja robiłam wszystko, by sałata z mojego talerza nie odleciała. Rozmawialiśmy o moich nowych butach (dwóch parach ?), o tym że z Warszawy do Poznania fajnie się jedzie tylko drogo, o koncercie Eda Sheerana, Maroon 5 i Margaret i w końcu o instagramie. Naszym instagramie, który bardziej stał się mój niż Nasz (ups!)
I wtedy z ust Adriana padło magiczne „A może by tak…” „…założyć bookstagram?” dokończyłam w tym samym momencie, co mój narzeczony. Po trwającej 20 minut burzy mózgów narodziła się onalubi. Tak całkiem prywatnie powiem Wam, że jestem z tej nazwy bardzo bardzo dumna, chciałam żeby było krótko i łatwo, ale jednocześnie oryginalnie. No i żeby nazwa nie ograniczała mnie tylko do książek (bo wiecie, nigdy nic nie wiadomo ?)
6.08.2016 rozpoczęła się moja wielka przygoda z bookstagramem. I przepadłam. Na zawsze. Na wieki wieków. Nagle dziewczyny, których profile od zawsze podziwiałam, zostawiały miłe komentarze, zaczęłam je poznawać, zżywać się z nimi. Mariola, Madzia, Marta, Paulina, Miłka – jeśli to czytacie, możecie się zaczerwienić, bo to z Wami i dzięki Wam zaczynałam. Zrozumiałam wtedy, że bookstagram to nie tylko książki, ale to przede wszystkim ludzie, którzy te książki czytają… Tu żadne pytanie nie pozostanie bez odpowiedzi. Żaden smutek nie obejdzie się bez wirtualnego buziaka. Jesteśmy jedną wielką rodziną, zakochujemy się w tych samych bohaterach książkowych…mordujemy czarne charaktery i płaczemy ze wzruszenia, smutku i ze śmiechu. Jesteśmy. Dla siebie. Dla nas. Dla wszystkich. Nawzajem. Bookstagram to taka kopalnia niesamowicie pozytywnych osób, których być może nigdy bym nie poznała. A połączyły nas i łączą cały czas książki.
Na koniec chciałabym Was o coś poprosić. Pamiętajmy, że bookstagram to nie wyścigi. Bookstagram to nie statystyki i liczby. Bookstagram to MY, ludzie z krwi i kości, którzy czytają dla siebie, z przyjemnością i szacunkiem dla innych. Nie psujmy tego.
Onalubi – czyli jeden z pierwszych bookstagramów w którym się zakochałam! ? nigdy nie sądziłam że znajdę takie miejsce w internecie, cudowna społeczność ?
Jak dobrze, że musiałaś jechać po te buty i wpadł wam taki genialny pomysł do głowy! ?powodzenia i trzymaj tak dalej! ?
❤
Kochana pięknie to napisałaś 🙂 Ja jestem dumna z tego, że mogę prowadzić bookstagram i cieszyć się książkami z innymi ❤️